Maya Bay |
Dziś w ramach rozrywek mieliśmy całodniową wycieczkę motorówką na wyspy Ko Phi Phi (Ley i Don) i Bamboo.
Po wczorajszej wieczornej integracji wstanie przed 7.00 nie było proste, ale daliśmy radę :-)
Pierwszy raz płynęłam motorówką. Na początku byliśmy grzeczni i puściliśmy innych przodem - skończyło się na tym, że razem z M siedzieliśmy na tyle przy silnikach. Obawiam się, że jutro będę miała zakwasy od kurczowego trzymania się grubej rurki za plecami. Później już byłam mądrzejsza i wepchnęłam się na dziób - tu było nawet przyjemnie :-)
Odwiedziliśmy Maya bay- ładnie wygląda, ale tłum turystów i łodzi. Jak dla mnie 30 min, które mieliśmy to idealny czas jaki można spędzić na tej plaży.
Po wczorajszej wieczornej integracji wstanie przed 7.00 nie było proste, ale daliśmy radę :-)
Pierwszy raz płynęłam motorówką. Na początku byliśmy grzeczni i puściliśmy innych przodem - skończyło się na tym, że razem z M siedzieliśmy na tyle przy silnikach. Obawiam się, że jutro będę miała zakwasy od kurczowego trzymania się grubej rurki za plecami. Później już byłam mądrzejsza i wepchnęłam się na dziób - tu było nawet przyjemnie :-)
Odwiedziliśmy Maya bay- ładnie wygląda, ale tłum turystów i łodzi. Jak dla mnie 30 min, które mieliśmy to idealny czas jaki można spędzić na tej plaży.
Longtaile przy Maya Beach |
Nasza ekipa na Maya Beach :) |
Później była przerwa na snurkowanie... Muszę się nauczyć dobrze pływać, bo chwilowo opcja wyskoczenia do wody nieznanej głębokości mnie nie pociąga.
Snurkowanie w okolicach Ko Phi Phi |
Kolejnym punktem podróży była wyspa Bamboo z piękną plażą i laguną. Tu mieliśmy 2 h na opalanie i pluskanie. Woda była super :-). Dawno się tyle nienaunosiłam :-) A już miałam unikać słońca...
Na koniec wizyta na Ko Phi Phi Don. Niby miało być wchodzenie na punkt widokowy, ale dostaliśmy niecałą godzinę czasu wolnego, więc odpuściliśmy. Ogólnie wyspa nas nie zachwyciła.
Powrót na Ko Lantę znów na dziobie. Wszyscy spiekliśmy raka...
Powrót na Ko Lantę znów na dziobie. Wszyscy spiekliśmy raka...
Ko Phi Phi |
Jedzenie na Ko Lancie zasługuje na wspomnienie. Pierwszego dnia kolację jedliśmy w knajpie nad wodą - curry zawierało głównie cebulę, a porcje ryby były nie za duże. Wczoraj kolację zjedliśmy w knajpce w pobliżu. Wyglądała zachęcająco, dużo ludzi... I już wiemy dlaczego, na nasze rybki czekaliśmy ok 1,5-2h. Doszliśmy do wniosku, że w kuchni działa jedna osoba i kolejno szykuje zamówione dania. Jednak wielkość porcji i smak jedzenia wynagrodziły czekanie :-) Dziś sprawdziliśmy inną knajpkę -tajskie jedzenie, dobre, bez cebuli:-) i nawet tak długo nie czekaliśmy :-)
Jutro przenosimy się do Krabi.
Jutro przenosimy się do Krabi.
Longtail Boat |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz