Wczoraj wybraliśmy się na kolejna wycieczkę zorganizowana, tym razem przez lokalne biuro podroży. Pobudka przed 6 - masakra :-) Następnie godzina jeżdżenia po mieście żeby zebrać pozostałych, by bus nie jechał niepełny.
Na początek mieliśmy godzinę wolnego na zwiedzanie muzeum II wojny światowej i mostu na rzece Kwai - zdążyliśmy zobaczyć tylko most, ale za to dokładnie ;)
Następnie miała być przejażdżka koleją śmierci. Ogólnie przyjemna, ale prawie godzina czekania na pociąg to trochę długo...
Po lunchu zostaliśmy podzieleni wg planów na dalsze zwiedzanie. My wybraliśmy jedyną dostępną wycieczkę bez meczenia zwierząt - wypad nad wodospad. I tu trochę się zawiodłam. Liczyłam że będzie kawałek trekingu po dżungli, a tu bus dowiózł nas praktycznie pod wodospad. Z racji tego, że obecnie mamy porę suchą, wodospad specjalnego wrażenia nie zrobił.
Powrót do Bangkoku trwał prawie 4h :/
Lekko zmęczeni siedzeniem dotarliśmy na Khao San, gdzie zjedliśmy bardzo smaczny obiad w ulicznej knajpce (wygląd miała średnio zachęcający, ale tłumy ludzi siedzących i niskie ceny nas skusiły :) Warto było :)
Po jedzeniu wiadomo czas odpocząć, wiec znów razem z Grzesiem wybraliśmy się do zaprzyjaźnionego salonu - tym razem oboje wymoczyliśmy nogi z rybkami, a następnie wzieliśmy masaż stóp.
Po wypoczynku czas na mały spacer i... relaks przy muzyce na żywo, z drinkami :D
Po takim przygotowaniu ulice Bangkoku przestały być już straszne - godzinny spacer do hotelu (zamiast trekkingu w dzień) minął całkiem przyjemnie. Nawet przechodzenie na druga stronę ulicy było frajda... alkohol potrafi zdziałać cuda :)
Dziś mamy spokojny poranek w hotelu, następnie planujemy Ocean World :)
A wieczorem wsiadamy do pociągu do Chiang Mai, kolejna relacja za 2 dni, jeśli będziemy mieli dostęp do netu.
Na początek mieliśmy godzinę wolnego na zwiedzanie muzeum II wojny światowej i mostu na rzece Kwai - zdążyliśmy zobaczyć tylko most, ale za to dokładnie ;)
Most na rzece Kwai |
Następnie miała być przejażdżka koleją śmierci. Ogólnie przyjemna, ale prawie godzina czekania na pociąg to trochę długo...
Kolej śmierci |
Po lunchu zostaliśmy podzieleni wg planów na dalsze zwiedzanie. My wybraliśmy jedyną dostępną wycieczkę bez meczenia zwierząt - wypad nad wodospad. I tu trochę się zawiodłam. Liczyłam że będzie kawałek trekingu po dżungli, a tu bus dowiózł nas praktycznie pod wodospad. Z racji tego, że obecnie mamy porę suchą, wodospad specjalnego wrażenia nie zrobił.
Powrót do Bangkoku trwał prawie 4h :/
Lekko zmęczeni siedzeniem dotarliśmy na Khao San, gdzie zjedliśmy bardzo smaczny obiad w ulicznej knajpce (wygląd miała średnio zachęcający, ale tłumy ludzi siedzących i niskie ceny nas skusiły :) Warto było :)
Po jedzeniu wiadomo czas odpocząć, wiec znów razem z Grzesiem wybraliśmy się do zaprzyjaźnionego salonu - tym razem oboje wymoczyliśmy nogi z rybkami, a następnie wzieliśmy masaż stóp.
Po wypoczynku czas na mały spacer i... relaks przy muzyce na żywo, z drinkami :D
Po takim przygotowaniu ulice Bangkoku przestały być już straszne - godzinny spacer do hotelu (zamiast trekkingu w dzień) minął całkiem przyjemnie. Nawet przechodzenie na druga stronę ulicy było frajda... alkohol potrafi zdziałać cuda :)
Dziś mamy spokojny poranek w hotelu, następnie planujemy Ocean World :)
A wieczorem wsiadamy do pociągu do Chiang Mai, kolejna relacja za 2 dni, jeśli będziemy mieli dostęp do netu.
Czujcie się śledzeni wirtualnie :) Wspieram całą drużynę! Mam nadzieję, że zrobiłaś zdjęcia przystawkom z robaków :))
OdpowiedzUsuń